BIZNES
Jak pomysły rodzą się w mojej głowie
Niczym odkrywczym nie będzie napisanie, że biznes rodzi się z potrzeby, prawda? Na ten temat jest zapewne około 1836 artykułów i 247 rozdziałów w różnych książkach 😉 Mogę za to opisać jak pomysły rodzą się w mojej głowie, co mnie inspiruje. Nie opiszę jeszcze wszystkiego dokładnie, bo etap niemalże każdego przedsięwzięcia jest zbyt wczesny, ale rąbka tajemnicy dzisiaj uchylę. Jedno jest pewne – w moim przypadku za pierwszym pomysłem, poszła lawina kolejnych. Część z nich jest w trakcie realizacji, ale jeszcze całe mnóstwo w mojej głowie. Ja nazywam to uruchomieniem kreatywności. No to zaczynam…
Pierwszym moim pomysłem i moją perełką są torebki damskie. Innowacyjne, z możliwością dopasowania kolorystyki do codziennej stylizacji. Jak pojawił się ten pomysł? Studiując, mieszkałam w Strzelcach Opolskich. Na uczelnie dojeżdżałam pociągiem lub autobusem. Oprócz studiów pracowałam dorywczo, byłam starościną, spędzałam czas na nauce i ze znajomymi. Krótko mówiąc byłam w ciągłym biegu. Czasem wracałam po pracy późno w nocy, a o 5:30 wstawałam, żeby zdążyć na pociąg. Jednocześnie już od czasów Liceum Plastycznego miałam „manie kolorów”. Przywiązywałam do nich na tyle dużą wagę, że często rano przepakowywałam torebkę, żeby wszystkie elementy ubioru pasowały do siebie kolorystycznie. Tak było również tamtego poranka. Jak zwykle zbierałam się na pociąg w biegu, a jeszcze trzeba było oczywiście zmienić torebkę. Myślałam o tym, idąc już z dworca na uczelnie i wtedy w witrynie sklepowej zobaczyłam torebkę z zamkami, które były ozdobami. To był ten moment, dokładnie ten, kiedy zrodził się pomysł! W głowie pojawiły się myśli, że te zamki mogą mieć lepszą funkcję niż tylko ozdobną, jak mogłoby to wyglądać, jakie kolory, wzory, wielkość, sposób wymiany itd.
Jeśli ktoś pomyśli, że dla 19-latki był to wystarczający bodziec, to niestety będzie w błędzie. Nie byłam na to gotowa, nie wiedziałam jak się za to zabrać. Musiało minąć kilka lat, żebym zaczęła ten pomysł realizować i niestety wciąż nie jestem na etapie produkcji. Mimo tego, że jeszcze kilka kroków muszę zrobić, jestem z siebie dumna, mając w szafie prototyp. Jest on dokładnie taki, jaki wymarzyłam sobie w głowie, idąc wtedy na uczelnie. To cudowne uczucie! Kiedy pierwszy raz miałam go w rękach, naprawdę nie mogłam uwierzyć, że to prawda.
Dla mnie realizacja jest dużo trudniejsza niż pomysł. Trzeba przejść wiele kroków, żeby marzenie stało się rzeczywistością. Z torebkami brałam udział w konkursie organizowanym przez Park Naukowo Technologiczny w Opolu. Tam przeszłam wiele etapów, których sama bym w takim czasie na pewno nie przeszła. Zrobiłam model biznesowy, zaplanowałam jakie kolejne kroki robić, stworzyłam wizualizacje i animacje, zaczęłam pracę nad prototypem i zrobiłam zgłoszenie patentowe. Procedura patentowa trwa i mam nadzieję, że już niedługo otrzymam dobrą wiadomość z Urzędu Patentowego. Aktualnie jestem na etapie, w którym potrzebuję już tylko (a może aż) środków finansowych na realizacje pomysłu. Przyznaję, że bezskuteczne próby ich pozyskania trochę mnie zniechęciły. Dlatego myślę, że w szkołach powinni uczyć wytrwałości w realizowaniu swoich marzeń i pomysłów. Życzę przyszłym pokoleniom, żeby właśnie takie rzeczy były przerabiane na lekcjach. Ja oczywiście nie powiedziałam ostatniego słowa, bo plan jest taki, żeby inne biznesy, nad którymi pracuję, zarobiły na realizację tego.
Obiecałam opisać różne możliwości, więc podaję drugi przykład. Tutaj już będzie bardzo ogólnikowo. Mówi się, że to potrzeba jest matką wynalazków. Warto pamiętać, że wcale nie musi ona być nasza. Chodzi mniej więcej o to, że wcale nie trzeba być kobietą, żeby projektować piękne szpilki dla kobiet, co udowadnia np. Christian Louboutin. I tak, kolejny projekt, w który się zaangażowałam został wymyślony przez mojego wspólnika. Nie będę zdradzać szczegółów, ale ogólnie mogę napisać, że jest to coś dla maluszków. Paweł, który wpadł na pomysł, nie ma dzieci, ale zauważył, że czegoś na rynku brakuje. Ja również nie mam potomka, a pomysł mi się na tyle spodobał, że postanowiliśmy działać razem. Pamiętaj, że nie ma tutaj żadnych ograniczeń poza kreatywnością. Nawet jeśli nie zna się zbyt dobrze tematu, zawsze można go zgłębić i działać.
Kolejną opcją na rozwiniecie swojego biznesu może być wykorzystanie swoich zbiorów lub spełnienie marzeń o kolekcji. Dziesiątki rzeczy zbieranych przez nas samych lub członka naszej rodziny, który nam je przekazał, wcale nie muszą się kurzyć nieużywane kiedy nam się znudzą. Skoro Ty kiedyś ekscytowałeś się czymś, może teraz ktoś inny tak ma i chętnie to coś od Ciebie kupi. Może również być tak, że nie bardzo wiesz gdzie można kupić jakąś rzecz. Wpisując hasło w wyszukiwarce, nie kieruje Cię ona tam, gdzie byś tego oczekiwał. Ja tak miałam i mimo upływu lat, w dalszym ciągu nie ma sklepu, w którym mogłabym zrobić zakupy, zgodnie z dawnymi marzeniami. Skoro masz problem ze znalezieniem sklepu, który spełni Twoje oczekiwania, może sam go załóż. Myślałeś kiedyś o tym? Ja tak właśnie teraz do tego podchodzę i już opracowuję koncepcję pewnego sklepu, o którym marzyłam całe liceum.
No i mamy jeszcze pasję, dzięki której możesz robić coś dla siebie lub dzielić się nią z innymi. Sama aktualnie zastanawiam się nad rysowaniem na zlecenie. Skoro innym podobają się moje rysunki, a dla mnie to jest przyjemność i odskocznia od codzienności, dlaczego nie? Jeśli tylko znajdą się chętni, chyba warto spróbować. Do tej pory bałam się, żeby ta pasja nie zmieniła się w codzienność, ale mając stałą pracę jestem przekonana, że to się nie stanie. Jeśli Tobie też coś dobrze wychodzi, możesz spróbować na tym zarobić.
Zdaję sobie sprawę, że opowiedziałam tutaj wszystkie pomysły bardzo ogólnie, ale myślę, że można już z tego wyciągnąć jakieś wnioski. Poza tym obiecuję wracać i rozwijać każdy z tych wątków po kolei, kiedy tylko poszczególne biznesy będą już prosperowały. Mam nadzieję, że udało mi się pokazać, że za jednym pomysłem, często idą kolejne. Od momentu kiedy zaczęłam pracować nad torebkami, moja głowa jakby się otworzyła. Kiedy zobaczyłam, że da się realizować pomysły (nawet jeśli powoli), one jakby same zaczęły napływać. Każdą moją lub cudzą potrzebę widzę teraz jak potencjalny biznes. Mam m.in. idee kilku aplikacji z bardzo różnych dziedzin, sporo produktów i sklepów internetowych, których mi brakuje. A skoro mi, to prawdopodobnie innym również. Nie wierzę przecież, że ja jako jedyna osoba na świecie czegoś potrzebuję. Zazwyczaj to grupa ludzi. Pytanie tylko jak duża ona jest? Jeśli dobrze się zbada rynek i okaże się, że wystarczająca, żeby zarobić, można zrobić produkt lub usługę swoich marzeń, a przy tym jeszcze mieć z tego kasę. Czy to nie brzmi cudownie?