Połącz się z nami

Magazyn Opolski

Lubię oglądnąć sobie film…

lubię oglądnąć sobie film

RELAKS

Lubię oglądnąć sobie film…

Od czasu do czasu lubię oglądnąć sobie film katastroficzny. Film apokaliptyczny. Taki, w którym nasza planeta/cała ludzkość/środowisko jakie znamy*, doświadcza wielkiego wyzwania. Staje przed wielkim zagrożeniem. Wszystko zamarza/wszystko woda zalewa/tudzież frunie sobie w naszą stronę wielka asteroida/w ostateczności zjeść wszystkich chce chorda żywych trupów*. I powiem Wam, że w ostatnim czasie, mam takie – głęboko tępione przeze mnie – uczucie, że właśnie gram w takim filmie… W związku z obecna sytuacją pandemii oczywiście.

Z reguły scenariusze tego typu produkcji idą mniej – więcej po takiej ścieżce. Na początku wszystko jest ok, potem coś/ktoś/gdzieś* zaczyna atakować/zagrażać/niszczyć*. Na tym etapie z reguły rząd/rządy* kraju/krajów* jeszcze próbują reagować, starają się minimalizować zagrożenie. Potem jednak coś/ktoś/gdzieś* wymyka się spod kontroli. W tym momencie chyba powinienem dodać, że gwiazdka oznacza – niepotrzebne skreślić. Wracając do sedna sprawy – coś/ktoś/gdzieś*, jak już napisałem, wymyka się spod kontroli. Następuje prawdziwy pogrom, taki Armagedon w zasadzie. No i na końcu Bruce Willis ratuje świat!

No i tutaj niestety obawy pewne moje występują. Bo o ile nie wydaje mi się jeszcze takim wielkim problemem, że już nie mam lat 18-stu. To jednak trochę myśli w głowie się kłębią zważywszy na fakt, że odtwórca roli Johna McClane’a może iść na zakupy do sklepu pomiędzy godz. 10-tą a 12-tą…


Na dzień dzisiejszy, cała sytuacja i jej skutki (medyczne, gospodarcze…) to dla mnie jedna wielka niewiadoma. Wydaje mi się, że ten patogen i następstwa jego działalności są jednak jeszcze mocno nie do końca poznane. Oczywiście podkreślić tutaj muszę, że to WYDAJE mi się, bo daleko mi do eksperta w dziedzinie drobnoustrojów chorobotwórczych. Zresztą słuchanie czy czytanie różnych opinii, wypowiedzi ekspertów, lekarzy, medyków jeszcze to wrażenie potęguje. Zdarza się, że pojawiające się analizy wzajemnie się wykluczają, albo rozwijają się i zmieniają wraz z biegnącym czasem i postępującymi badaniami. Weźmy chociażby czas, jaki wirus pozostaje aktywny na rożnych materiałach, albo jaki pozostaje w powietrzu w pomieszczeniu itp. Albo zalecane odległości separacji pomiędzy osobami. Najpierw krążyły zalecenia jednego metra, potem pojawiało się półtora, teraz już dwa metry odstępu!

I z tym ostatnim, to nawet na moim domowym poletku mamy problemy. No bo powiedzmy, jeden metr, półtora metra jakoś dało radę ogarnąć. No ale dwa metry?! No tak szerokiego łóżka to z żoną nie mamy! Halo!!! Zresztą, jak już przy łóżku jesteśmy. Wiecie, nie wiecie, wzrost mam ponadprzeciętny. No ale! Ponadprzeciętność też ma swoje granice, wiecie o czym mowa? Tak, tak, nawet już to zalecenie jednometrowego odstępu sprawiło, że – co by nie mówić – nie wszystkie aspekty życia małżeńskiego są wykonalne! Tzn. ten tego no, jeżeli chodzi o kłócenie się, to akurat nawet dwa metry odstępu przeszkodą nie są. Wiem co mówię, mamy przećwiczone!

Dobra, żarty, żartami, ale z tymi zmieniającymi się opiniami, zaleceniami czy postępującą wiedzą to na serio mam problem. Zapewne przed nami – przed ludzkością – wirus w koronie ma jeszcze parę tajemnic. I oby tylko to było tak, że po ich odkryciu okaże się on łagodną fajtłapą, a nie kawałem sku..…., sic! I nie ograniczałbym się jedynie do cech czysto medycznych. Gdyż następstwa całego zawirowania zarówno dla polskiej jak i światowej gospodarki zapewne mogą mieć/będą mieć* znaczenia dotkliwe i rozległe.


A co do żartów jeszcze. Obiły mi się o uszy informacje, że czy to Netflix czy Youtube mieli przycinać jakość filmów – aby pochłaniały one mniejsze pasma transmisji. Aby internet, bez którego teraz pewnie jeszcze trudniej wyobrazić sobie życie, pomimo wzrostu obciążenia dalej działał. I zapewne dzięki temu dalej ludzkość filmami w serwisach wideo cieszyć się może. Ale… nie wiem, czy tylko ja odnoszę wrażenie, że wielka fala wylewa się również w innym miejscu. Na komunikatorach internetowych! Wielka fala żartów z obecnej sytuacji, z koronawirusa, z pandemii, epidemii czy kwarantanny. Jak to jest, że potrafimy (w końcu ktoś te żarty tworzy, drugie ktosie przesyłają dalej… trzecie ktosie śmieją się) żartować z tak poważnych rzeczy?! Kiedyś gdzieś przeczytałem/usłyszałem/zobaczyłem*… w każdym razie jakoś się dowiedziałem, że ponoć żartowanie w sytuacji zagrożenia, z poważnych tematów, to taka nasza ludzka psychologiczna – nomen omen – tarcza. Że w ten sposób próbujemy rozładować napięcie, okiełznać zagrożenie, zbagatelizować je.


Jeżeli dotarliście do tego momentu, to już wiecie, co siedzi mi w głowie w obecnej sytuacji. Żyjemy w czasach, o których pewnie kiedyś będą w książkach do historii pisać. Zatem życzę nam wszystkim, aby jak najszybciej sytuacja ta przeszła właśnie do historii! Abyśmy ciesząc się dobrym zdrowiem w jak najszerszym gronie, jak najszybciej doczekali powrotu do normalności. Do normalności, której pewnie znaczna część z nas na co dzień nie doceniała jeszcze nie tak dawno temu. Aby ten powrót przyszedł i przeszedł jak najszybciej. Abyśmy się szybko otrząsnęli z wszelkich ciosów, jakie ten mały skurczybyk zadaje ludzkości!

Zdrowia, dużo dobrego zdrowia!


Foto: Pixabay

Z zawodu informatyk – programista. Współwłaściciel spółki informatycznej netkoncept.com – w swojej zawodowej historii współtworzył wiele rozwiązań i usług IT. Na swoim koncie ma między innymi planer turystyczny sway.to oraz system zarządzania treścią SkyCMS. Jego wielką pasją są stare samochody, głównie te z polskimi korzeniami. Współzałożyciel stowarzyszenia Opolski Ruch Pojazdów Zabytkowych.

Więcej w RELAKS

Do góry
Skip to content