Połącz się z nami

Magazyn Opolski

Czy jeden z najbardziej znanych pojazdów PRL-u doczeka się muzeum? Historia kultowego samochodu nazwanego na cześć miasta

samochód marki Nysa na tle zamku Moszna

HISTORIA

Czy jeden z najbardziej znanych pojazdów PRL-u doczeka się muzeum? Historia kultowego samochodu nazwanego na cześć miasta

Miasto Nysa jest przesiąknięte historią, a jednym z jej najważniejszych elementów jest samochód, którego nazwa wiąże się ściśle z miejscem, w którym go wytwarzano. Nyska społeczność  pragnie stworzyć muzeum, by upamiętnić dobrze znaną im „Nyskę”. Zapraszamy do odkrycia niesamowicie inspirującej historii, która opowiada o marzeniach, wizjach, wyrzeczeniach.  Dowiedz się, dlaczego ma ona tak ogromne znaczenie dla mieszkańców.

Jak powstał samochód, który trafił do 35 krajów świata?

W roku 1952 powstaje zakład o nazwie „Zakłady Budowy Nadwozi Samochodowych”. Jednak kilka lat temu w tym samym miejscu, znajdował się inny zakład pod nazwą „Zachód”. Tworzył on proste konstrukcje stalowe, takie jak łóżka stalowe, kasy pancerne czy krzesła. Zakład produkował sprzęt na potrzeby szpitala. Jakiś czas później rozpoczęto konstruowanie specjalistycznych nadwozi, które miały być przystosowane do podwozi Stara 20 i Lublina 51. W 1953 roku rozbudowano zakład o nową halę montażową. Specjaliści z branży transportowej potrzebowali mniejszych samochodów ciężarowych o ładowności 1 tony.
Kłopot polegał na tym, że samochody tego typu nie były produkowane na żadnym światowym rynku. Lata 1956 – 1957 to czas, gdy na poważnie rozpoczęto pracę nad takim autem. I to właśnie w tym okresie, powstała Nysa. Konstruowana była na bazie podzespołów z FSO Warszawa. Nysa była samochodem na tamte czasy uniwersalnym. Każdy, kto przeżył czasy PRL-u lub oglądał stare filmy, kojarzy mikrobusy, kinowozy (kina jeżdżące), sanitarki, furgony, towosy, chłodnie oraz te kojarzące się najmniej przyjaźnie – samochody milicji oraz wojska. Powstały pierwsze prototypy samochodu oznaczone symbolem N57, wyprodukowano ich wówczas 13 egzemplarzy.

Człowiek z ideą, człowiek z pasją, ale przede wszystkim człowiek walczący o historię i wartości

Cała historia samochodu marki Nysa jest czymś więcej niż tylko zapisem w kronice motoryzacyjnej naszego kraju. To dziedzictwo, które chce zachować Andrzej Stadnik z Nysy wraz z grupą pasjonatów, którzy nazwali się grupą N57. Andrzej jest wieloletnim społecznikiem, angażującym się w wiele różnych inicjatyw, mających za cel uwypuklenie ważnych idei dla historii społeczeństwa. Członkowie grupy wyjaśniają, że nazwa ma dla nich symboliczne znaczenie, bowiem „N57” pochodzi od nazwy prototypowego modelu pierwszej nysy.

„Gdy skończyłem studia, moją pasją stała się rekonstrukcja rycerska, więc w 2000 roku wstąpiłem do bractwa. Jako grupa chcieliśmy pokazać, z jakiego miasta pochodzimy, więc na turnieje i pokazy jeździliśmy Nyską” – relacjonuje Andrzej Stadnik.

Pan Andrzej jest obecnie prezesem stowarzyszenia Księstwa Nyskiego, które ma na celu pokazanie średniowiecznego świata każdemu, kto chciałby zanurzyć się w tamtej epoce. Z łatwością można dostrzec, że wkłada całe swoje serce i pasję w to, co robi. Człowieka poznaje się nie po słowach, lecz zawsze po czynach.

„Pasja przerodziła się w zamiłowanie. Przede wszystkim uświadomiłem sobie istniejącą lukę w upamiętnieniu fabryki samochodów w Nysie. Na początku nie myślałem o muzeum. Cztery lata temu czułem tylko niedosyt, że historia związana nie tylko z naszym miastem, ale z całym krajem nie została godnie zapieczętowana w formie muzealnej” – wyznaje.

Fabryka Samochodów Dostawczych w Nysie była zawsze obecna w życiu  Andrzeja Stadnika. Gdy był jeszcze małym chłopcem, każdego dnia rano, chodząc do szkoły, mijał miejsce, z którego wyjeżdżały słynne później Nyski. Świadomość i wspomnienia z tego okresu dzieciństwa sprawiły, że nie wyobraża sobie innego miejsca na potencjalne muzeum niż dawny zakład, w którym tworzono nyski samochód.

Cofnijmy się do początków, kiedy powstała idea stworzenia muzeum samochodu marki Nysa. Pan Andrzej miał świadomość o wkładzie historycznym Nysy, natomiast aby prawdziwa walka o marzenia i pasję mogła się rozpocząć, Pan Andrzej musiał poczekać na ten jeden, ważny dzień.

„W czasie pandemii przeglądałem strony, by zobaczyć, jakie są ceny Nysy. Dostrzegłem model 501 i byłem w szoku, że Nysa to nie tylko wersja 522. Zacząłem poszukiwać i zgłębiać cały temat. Dotarło wtedy do mnie, że ta historia przemija. Zrozumienie tego było kluczowe dla mnie i dla mojej wizji. Od tamtej pory dniami i nocami myślę o tym samochodzie, co zrobić i jak zrobić, by uratować naszą historię”.

Andrzej Stadnik, nie szczędząc trudu, oddawał się tej sprawie, często poświęcając cenny czas, który mógłby spędzić z rodziną.  Pogodzenie tych wielu ról i znalezienie czasu na walkę o historię i idee, pokazuje jak wielkim jest pasjonatem. W czasie pandemii wszedł na portal ogłoszeniowy i znalazł Nysę 501, co wywołało w nim zdziwienie, gdyż zorientował się, że istnieje  wiele więcej wersji i odmian Nysy, niż na początku się spodziewał. Od tamtej chwili, wszystko zaczęło się rozwijać niezwykle dynamicznie. Pan Andrzej w poruszającym wpisie w mediach społecznościowych, zaapelował o pamięć i zachowanie naszego ciężko wypracowanego dziedzictwa kulturowego i społecznego.

fot. z archiwum Andrzeja Stadnika

Zakupiony przez Pana Andrzeja model Nysy 501 ma piękną historię. Samochód ostatecznie udało mu się sprowadzić, a propagator Nyski, stworzył grupę facebookową o nazwie „Projekt – Nysa 501 z 1968 roku – uratujmy wspólnie klasyka polskich szos”. Tam chwalił się postępami prac, dzielił się przemyśleniami oraz otrzymywał słowa wsparcia od zainteresowanych członków grupy, bacznie obserwujących poczynania zmotywowanego Pana Andrzeja. Po zebraniu odpowiedniej kwoty na renowację, znaleziono specjalistów, którzy podjęli się wyzwania odnowienia auta. Dziś błękitna Nysa jest prezentowana na zlotach samochodów klasycznych, w nyskiej galerii, czy na najpopularniejszych wydarzeniach w mieście. Samochód zawsze wzbudza ogromne zainteresowanie i zbiera wiele słów uznania. To wszystko sprawiło, że nasz bohater zaczął marzyć o muzeum. I nic dziwnego, bo ta niezwykła opowieść doskonale ilustruje, że osoby pełne ambicji i pasji są w stanie osiągnąć nawet najbardziej wymagające cele.

samochód marki Nysa na tle zamku Moszna
Odrestaurowana Nysa 501 na Hubertus Classic w Mosznej.
Fot. z archiwum Andrzeja Stadnika

Pytając Pana Andrzeja, dlaczego mieszkańcy domagają się muzeum nyskiego samochodu, dostajemy konkretną odpowiedź. Sentyment. Fabryka miała tak duży wpływ na mieszkańców, że nie da się wymazać tak szybko tej historii z ich pamięci.

„Domagają się, bo siedzi to w ich głowie i nie zmieni się to przez najbliższe 10 – 20 lat. Przeprowadzając wywiady, dowiaduję się jak ogromna ilość osób pracowała w nyskiej fabryce. Pracowały tu całe rodziny, ojciec wciągnął żonę, za chwilę syna, a później jeszcze kogoś. Często były to nawet trzy pokolenia. Powiązania rodzinne sprawiają, że o fabryce mieszkańcy wiedzą i czują do niej sentyment”.

W tamtych czasach bycie pracownikiem nyskiej FSD było powodem do dumy, czuło się pewien prestiż. To była branża napędzająca polską gospodarkę. Dążenie do stworzenia takiego muzeum to przede wszystkim walka o naszą lokalną tożsamość.

„To nie powinno być na zasadzie liczenia zwolenników i przeciwników powstania muzeum, my powinniśmy pielęgnować pewien kult utrzymywania tożsamości regionalnej i narodowej. Te samochody nie produkowano w każdym większym mieście, to było osiem fabryk na całą Polskę, a Nysa była jedną z trzech fabryk, mających samochody z nazwą swojego miast”.

To, że Nysa nie posiada swojego muzeum, ma ogromne znaczenie. Pozostałe osiem fabryk, mają swoje własne przestrzenie muzealne, co stanowi dodatkowy argument, o wymownym przesłaniu.

 Zaprzepaszczenie tej historii byłoby nie tylko ogromnym błędem, ale również ciosem dla tych, którzy zawsze kojarzyli samochód marki Nysa z tym miastem. Stworzenie takiej przestrzeni otworzyłoby nowe pole zainteresowania dla turystów i mieszkańców, a bogata kolekcja pamiątek
i materiałów zgromadzonych przez Andrzeja Stadnika stanowiłaby fascynujący punkt związany z historią naszej motoryzacji.

fot. z archiwum Andrzeja Stadnika
fot. z archiwum Andrzeja Stadnika

Jak miałoby wyglądać takie muzeum?

Andrzej Stadnik jest architektem, planowanie i myślenie przestrzenne to dla niego chleb powszedni. Gdy pytamy o jego wizję, jasno nam to określa:

„Marzyłem o hali na terenie fabryki, natomiast ze względu na komplikacje raczej nie będzie to możliwe. Moja koncepcja się nie zmieniła, chcę połączyć przeszłość z nowoczesnością. Chciałbym pokazać, jak odbywała się produkcja. Można byłoby wykorzystać dawną halę produkcyjną, a obok postawić coś futurystycznego.”

Idealnym rozwiązaniem byłoby wykorzystanie dawnej hali produkcyjnej, jednak z wielu względów jest to niemożliwe. Wizja tego jest w pełni zrozumiała, jeśli muzeum ma przenosić zwiedzającego w czasie, to można zrobić to jedynie wykorzystując budynek, w którym faktycznie powstawały te samochody. Wchodząc tam, poczujemy klimat i zrozumiemy więcej, niż w miejscu niepowiązanym z historią FSD w Nysie. Pan Andrzej jest specjalistą, który patrzy, obserwuje i inspiruje się wieloma rozwiązaniami stosowanymi w branży.

„Podróżuję po świecie, po kraju i wiem co świetnie kontrastuje i wygląda. Widzę, jak inni potrafią wyremontować przestrzenie i przystosować je pod muzeum. Patrzę na to i tworzę dzięki temu swoje własne koncepcje. Weźmy dla przykładu Muzeum Powstania Warszawskiego, stara architektura i wplecione w to nowe rozwiązania, pięknie zostało to wszystko zaadaptowane. Drugim przykładem Muzeum Tatry w Czechach, bardzo podoba mi się połączenie starej bryły z nowoczesnością”.

Na terenie fabryki została już tylko najstarsza hala i stróżówka, która nie została jeszcze w żaden sposób zagospodarowana. Andrzej Stadnik liczy na współpracę z władzami miasta w tej kwestii, bo stróżówka byłaby idealnym miejscem na ekspozycję pamiątek, które są liczone nie w sztukach, ale już w liczbie kartonów.

„Chciałbym, aby to nie było tylko muzeum poświęcone Nysce, ale również oddające charakter epoki. Wyobrażam sobie teraz scenerię dwóch manekinów wkładających telewizor do Nyski, na pewno coś w tym kierunku. Może gdzieś w oddali pralka lub rower z tamtych lat. To musi być silne wyobrażenie tego okresu”.

Wizja Andrzeja Stadnika przekracza granicę tradycyjnego muzeum, niosąc ze sobą ponadczasowość i unikalne elementy wizualne. Prezentacja obrazów, dźwięków, muzyki, światła, miałyby za zadanie wciągnąć widzów w interaktywną podróż. Chciałby również, aby zwiedzający mieli możliwość dotykania i poznawania eksponowanych przedmiotów. Oprócz tego, muzeum mogłoby ukazać techniczną stronę motoryzacji oraz wyjaśniać związane z nią zasady fizyki.

Jak można pomóc w szerzeniu tej idei?

Jak wiemy, Andrzej Stadnik wraz z Grupą N57 podejmują wszelkie wysiłki, aby upamiętnić historię Nysy poprzez stworzenie wystawy. Jednakże, aby osiągnąć ten cel, niezbędne jest wsparcie. Nie ma znaczenia w jakiej formie nadejdzie pomoc, liczy się każdy mały krok prowadzący do upamiętnienia historii Nysy w formie ekspozycyjnej.

„Jeśli mogę podpowiedzieć, to zadaj sobie pytanie: co mogę zrobić, żeby muzeum powstało? I jeśli zrobisz cokolwiek, to już jest wielka pomoc. Odnawianie tych samochodów, to są ogromne koszty, natomiast jeśli ktoś ma warsztat i jest w stanie zrobić to niższym kosztem, to bardzo nam to pomoże”. Wsparcie odgrywa kluczową rolę w zapewnieniu pomyślnego zakończenia prowadzonych działań. Samochody aktualnie stoją przed domem, narażone na niekorzystne warunki pogodowe.

Podsumowując, historia Nysy i pasja, jaką Andrzej Stadnik oraz Grupa N57 wkładają w jej upamiętnienie, stanowią prawdziwy hołd dla motoryzacyjnego dziedzictwa naszego kraju. Ich determinacja, zaangażowanie i niezłomna wiara w wartość zachowania tej historii są inspiracją dla wszystkich miłośników motoryzacji, dowodząc, że pasja do samochodów może napędzać do osiągania wielkich celów i ocalenia kulturowego dziedzictwa przed zapomnieniem. Miejmy nadzieję, że Andrzej Stadnik z Nysy spełni swoje marzenie, a każdy, kto wyciągnie pomocną dłoń, będzie częścią tego marzenia. Przyszłe muzeum nie tylko upamiętni lokalną tożsamość, lecz także stanie się atrakcją dla turystów i dowodem na to, że społeczna współpraca i zaangażowanie mogą przynieść trwałe i wartościowe efekty.

Opracował:
Mateusz Mikołajów
Absolwent kierunku Media i Komunikacja w Biznesie
Uniwersytet WSB Merito Opole

Kierunek Media i Komunikacja w Biznesie na Uniwersytecie WSB Merito Opole ma charakter interdyscyplinarny. Na tym unikatowym kierunku poznasz fascynujący świat sztucznej inteligencji i jej praktyczne zastosowania w dziedzinie komunikacji i biznesu. Zgłębisz świat AI, odkryjesz potęgę chatu GPT, nauczysz się tworzyć spersonalizowane modele GPT do automatyzacji procesów. Opanujesz sztukę niezwykłego przekazu medialnego. Wyruszysz w podróż przez stylistykę dziennikarską i kreatywny copywriting oraz poznasz sekrety neurokomunikacji. Odkryjesz wszystkie aspekty komunikacji wizerunkowej, zintegrowanej z nowoczesnymi technologiami. Opanujesz sztukę budowania silnych marek i wizerunków. Poczujesz magię światła reflektorów, uczestnicząc w warsztatach z mikrofonem i kamerą, które otworzą przed Tobą drzwi do świata mediów. Podczas wizyt studyjnych w radiu i telewizji zgłębisz tajniki pracy z wykorzystaniem najnowszych narzędzi i aplikacji. Program przygotowuje do roli lidera w świecie mediów i PR.

Doktor nauk społecznych w zakresie nauk o komunikacji społecznej i mediach, absolwentka filologii romańskiej i filologii angielskiej. Adiunkt na Uniwersytecie WSB Merito Opole. Ekspert ds. mediów, marketingu i komunikacji z 30-letnim doświadczeniem w zarządzaniu działami PR, marketingu i sprzedaży w międzynarodowym środowisku biznesowym.

Więcej w HISTORIA

Do góry
Skip to content