NEWS
Przedsiębiorca z Niemodlina pod ciągłym nadzorem urzędników.
Przedsiębiorca z Niemodlina pod ciągłym nadzorem urzędników. Prowadzi przedszkole i żłobek – i zdobywa dotacje. Czy to wystarczy, by stać się „wrogiem publicznym”?
W ostatnim czasie „Gazeta Wyborcza” opisała głośną sprawę z Niemodlina, która wzbudza emocje zarówno wśród lokalnej społeczności, jak i środowisk przedsiębiorczych. Chodzi o Przemysława Łyszczarczyka, prywatnego przedsiębiorcę i społecznika, który od kilku lat z powodzeniem prowadzi w Niemodlinie przedszkole, punkt przedszkolny oraz żłobek. Mimo braku zarzutów ze strony instytucji kontrolujących jego placówki, przedsiębiorca — jak sam twierdzi — jest regularnie i intensywnie „sprawdzany” przez urzędników gminy.
Co więcej, wszystko wskazuje na to, że źródłem problemów nie są błędy czy nieprawidłowości — ale… sukces.
Łyszczarczyk jeszcze kilka lat temu prowadził salon fryzjerski w Opolu. Zrezygnował z tej działalności, by w pełni poświęcić się edukacji najmłodszych. Jak opowiada, jego celem było stworzenie bezpiecznego i nowoczesnego miejsca dla dzieci w regionie, który dotąd nie cieszył się zbyt wieloma inwestycjami prywatnymi w oświacie.





– Znalazłem stary, zaniedbany budynek w Niemodlinie. Podjąłem ryzyko, zaciągnąłem kredyt i zdobyłem unijną dotację. Włożyłem w to serce, pieniądze i czas. Remont zajął półtora roku, a efekt to nowoczesna, kolorowa przestrzeń dla dzieci i świetna kadra – opowiada.




Placówka działa legalnie, ma wymagane zgody i podlega bieżącemu nadzorowi. Jak zapewnia przedsiębiorca, wszystkie instytucje – w tym sanepid, kuratorium i ZUS – potwierdziły, że placówka spełnia standardy.
Wzrost liczby dzieci, wzrost liczby kontroli?
Problemy zaczęły się – jak twierdzi sam Łyszczarczyk – w momencie, gdy jego placówka zaczęła przyciągać więcej dzieci niż przedszkole publiczne. Większa liczba dzieci oznacza bowiem większą wysokość należnych dotacji. I właśnie w tym punkcie sytuacja zaczęła się komplikować.
– Zaczęły się kontrole. Najpierw pojedyncze, potem coraz częstsze. W 2023 roku miałem ich osiem. Dotyczyły wszystkiego – od liczby dzieci, przez faktury, po zakup klocków LEGO – mówi z ironią. – Nie chodzi o to, że coś robimy źle – tylko o to, że działamy sprawnie i uczciwie. I że nie jesteśmy „podlegli” gminie.
Choć gmina Niemodlin tłumaczy kontrole obowiązkiem zachowania transparentności w zakresie wydatkowania środków publicznych, wielu obserwatorów zauważa, że działania te mogą mieć charakter nękania – tym bardziej, że żadna z kontroli nie wykazała poważnych uchybień.
Sukces, który boli?
Z punktu widzenia formalnego – wszystko się zgadza. Placówka działa zgodnie z przepisami, dzieci są pod opieką wykwalifikowanego personelu, a dotacje są wydatkowane i rozliczane zgodnie z przepisami. Tylko że sukces Łyszczarczyka zaczyna niektórym przeszkadzać.
– Wygląda na to, że im lepiej sobie radzę, tym większy mam problem. To absurd, ale nie pierwszy raz słyszę, że ktoś prywatny „nie powinien być lepszy” od gminnej instytucji. A przecież nie robimy tego przeciw komuś, tylko dla dobra dzieci i rodziców – mówi przedsiębiorca.
W artykule opolskiej „Wyborczej” zwrócono uwagę na to, że takich przypadków w regionie może być więcej – gdzie prywatna inicjatywa spotyka się z niezrozumieniem, a czasem wręcz z urzędniczym oporem.
Co dalej?
Przemysław Łyszczarczyk nie zamierza się poddawać. Współpracuje z prawnikami, a jego celem jest nie tylko utrzymanie placówki, ale również pokazanie, że prywatna inicjatywa może – i powinna – współistnieć z publiczną edukacją.
– Zamiast rywalizować, powinniśmy działać wspólnie. Chcemy dawać wartość i robić coś dobrego. Ale do tego potrzebna jest otwartość, nie kontrola za kontrolą – podsumowuje.
Sprawa z Niemodlina może stać się symbolicznym przykładem dla całej Polski – gdzie przedsiębiorczość i oddolne inicjatywy społeczne wciąż zbyt często traktowane są nie jak partnerstwo, ale jak zagrożenie dla urzędniczego status quo.
