PODRÓŻE
Co można zobaczyć w Prudniku?
Już wiecie, że zabieramy Was w podróże po opolskim do miejsc nieoczywistych. Nie inaczej jest w przypadku Prudnika. Dla nas to zawsze była miejscowość na trasie do Głuchołaz. Ale kiedy odkryłyśmy te cudowne prudnickie zakamarki, to zatrzymujemy się tu za każdym razem! Chcemy Was dzisiaj przekonać, że naprawdę warto!
Zwiedzanie Prudnika zaczynamy od chyba najbardziej znanej willi Hermanna Fränkla, która znajduje się przy głównej drodze biegnącej przez miasto. Obecnie mieści się tu prężnie działający Prudnicki Ośrodek Kultury, ale historia tego miejsca sięga ok. 1840 roku, kiedy to w mieście powstaje fabryka S. Fränkel Tischzeug-Leinwand und Frottierfabrik. To za sprawą żydowskiego przemysłowca Samuela Fränkla Prudnik do dziś kojarzyć się będzie z przemysłem tekstylnym.
Willę zbudował Hermann Fränkel, syn Samuela. Przez kolejne dekady willa była siedzibą rodu. Ale nie jedyną! Wokół znajdują się równie piękne, choć nie tak odrestaurowane, wille, w których mieszkali bliscy czy dalsi krewni.
Willa miała sporo szczęścia i wiele zabytków ocalało drugą wojnę i czasy PRLu. Część elementów zostało usuniętych lub zamalowanych farbą olejną podczas remontów przeprowadzonych przez Zakłady Przemysłu Bawełnianego „Frotex”. Po wojnie „Frotex” urządził tutaj swój dom kultury. Aż trudno wyobrazić sobie jak dużo pracy trzeba było, żeby przywrócić dawny blask tym wnętrzom. Robią wrażenie!
Na tyłach willi Domu Kultury znajduje się inny obiekt. Może nie tak okazały i zadbany, ale nas rzucił na kolana. Obecnie mieści się tutaj Restauracja Parkowa, a kiedyś była to willa należąca do rodziny prudnickich fabrykantów rodu Fränkel.
Czas w tym miejscu się zatrzymał w XIX wieku. Schody, drzwi czy okna pamiętają jeszcze czasy, kiedy jeżdżono bryczkami a po willi przechadzały się damy w gorsetach. Ubóstwiamy to miejsce! Świetnie, że nikomu nie przyszło do głowy, aby zrywać stare drewno ze ścian czy wymieniać okna na plastiki! To tak jak mawiał znajomy – jak zepsuć ładną dziewczynę? Zamieniając to, co ma piękne i naturalne na sztuczne :/
Skoro Restauracja Parkowa to zapewne mieści się w parku. Musimy się przyznać, że wiele lat jeździmy drogą przez Prudnik i dopiero niedawno udało się nam odkryć ten zabytkowy park miejski. Chcemy Was ustrzec przed podobnym życiowym faux pas – jeśli nie byliście, zajrzyjcie koniecznie!
Park założono w 1880 roku i z tego okresu pochodzi zabytkowa, ażurowa altana, która służyła jako pawilon muzyczny. Znajduje się tu także posąg bogini łowów i przyrody – Diany, zrekonstruowany według tego z 1911 roku. Identyczna rzeźba stoi w Luwrze! Także możecie zaoszczędzić na wyprawie do Paryża 😉
Zaraz obok parku znajduje się Łaźnia miejska, zwana także basenem kąpielowym. Obiekt ufundowali wspomniani już fabrykanci w roku 1906. Był to jeden z pierwszych takich obiektów na Śląsku! Pełen wypas – natryski, łaźnie parowe, pokoje do masażu, wanny. I to wszystko ponad sto lat temu.
Na szczęście zachowały się elementy elewacji: wodne stwory i potwory przyciągają wzrok. Można tu stać dość długo i prześcigać się, kto dostrzeże kraba, meduzę czy inne zwierzątko. Nas niezmiennie zachwycają żaby, które przysiadły na parapecie 🙂 Wieść gminna niesie, że są pewne przymiarki, aby przywrócić temu miejscu dawny blask… na wszelki wypadek już szykujemy stroje kąpielowe 😉
Obowiązkowym punktem wyprawy jest oczywiście wizyta na prudnickim rynku. Ratusz, fontanna z 1696 r., kolumna maryjna czy pomnik św. Jana Nepomucena, trwają tu nieprzerwanie od kilku wieków. Nowym i ciekawym elementem jest też studnia miłości, ale ten element musicie już zgłębić sami 🙂
Z rynku blisko już do Muzeum Ziemi Prudnickiej, które znajduje się w starym Arsenale. Warto tu zajrzeć, bo muzeum działa bardzo prężnie i organizuje naprawdę ciekawe wystawy! Jednym z oddziałów muzeum jest Centrum Tradycji Tkackich. Dowiecie się tu sporo o przemysłowo-tkackiej historii Prudnika, który był kiedyś bawełnianą potęgą.
W Prudniku na każdym kroku natkniecie się na ślady historii. Kamienice skrywają jeszcze wiele tajemnic. Czasem spod tynku wychodzą stare niemiecki napisy. Wystarczy wejść w boczną uliczkę i znowu odbywamy podróż w czasie.
Zaraz obok rynku znajduje się symbol miasta, czyli wieża Woka, która jest pozostałością po okazałym prudnickim zamku. A jak wyglądał ów zamek możecie zobaczyć na makiecie, która znajduje się przed wejściem na wieżę. W sezonie warto też wdrapać się na taras, z którego rozciąga się piękna panorama na miasto i Góry Opawskie.
Niedaleko znajduje się także willa Maxa Pinkusa, potomka fabrykantów z linii rodziny Fränkel. To właśnie jemu rodzinna firma zawdzięczała największe sukcesy gospodarcze początku XX w. Przy czym to nie interesy były pasją właściciela. Max zbierał książki dotyczące Śląska, miał ich w swojej kolekcji ok. 25 tys. pozycji. To właśnie w tej willi stworzył swego rodzaju „Bibliotekę Śląską”.
Nieco oddalone od rynku znajduje się nasze kolejne ukochane miejsce w Prudniku, czyli koszary wojskowe przy ul. Dąbrowskiego. Powstały na początku XX wieku i były bliskim świadkiem działań wojennych, które przetoczyły się w tamtym stuleciu przez Europę. Jak udało się nam ustalić, stacjonowały tutaj także wojska polskie. A jeden z naszych znajomych odbywał jeszcze tu służbę wojskową.
Na terenie koszar funkcjonuje także Schronisko Młodzieżowe o bardzo wysokim standardzie. Także jeśli będziecie tu szukać noclegu to polecamy!
Kawałek za centrum miasta znajduje się kolejne urokliwe miejsce o osobliwej nazwie Kozia Głowa 🙂 Zobaczycie tutaj kolejną wieżę widokową z piękna panoramą miasta. Niestety, jacyś ćwierćinteligenci rozpalili na drewnianej wieży ognisko, dlatego taras jest obecnie nieczynny i czeka na remont.
Po drugiej stronie Koziej Głowy znajduje się Sanktuarium św. Józefa w Prudniku-Lesie. Miejsce na końcu świata, które skrywa mroczną tajemnicę…
Ołtarz z kopią obrazu św. Józefa, namalowany przez duńskiego malarza, który wstąpił do prudnickiego klasztoru
To w tym pokoju przetrzymywany był przez ówczesne władze komunistyczne Prymas Polski Kardynał Stefan Wyszyński. Spośród czterech miejsc internowania to w Prudniku-Lesie przebywał najdłużej. Nikt o tym nie wiedział, wcześniej zakon franciszkanów otrzymał nakaz opuszczenia Sanktuarium, a teren wokół został ogrodzony przez funkcjonariuszy służby bezpieczeństwa. Dzisiaj przybywa to wielu pielgrzymów, a pokój można zwiedzić po niedzielnej mszy.
Franciszkanie zbudowali także drogę krzyżową, która malowniczo oplata teren wokół Sanktuarium. Poniżej znajduje się także grota lurdzka zbudowana w 1904 roku z tufu wulkanicznego. W letnie dni odprawiane są tu msze. Miejsce bardzo urokliwe!
Po takim zwiedzaniu będziecie fest głodni, gwarantujemy! My polecamy Restaurację Bueno w centrum miasta. Nie dość, że obłędne wnętrza to jeszcze pyszne i oryginalne jedzenie.
Jeśli brak Wam jeszcze wrażeń to polecamy wizytę na cmentarzu żydowskim w miejscowości Biała, nieopodal Prudnika.
Za pomoc przy powstaniu tego wpisu dziękujemy serdecznie Urzędowi Miasta Prudnik z Panem Burmistrzem na czele 🙂