HISTORIA
Nauka Pływania cz.2
Kim jesteśmy i po co? — Odwieczne pytanie ludzkości, którego sprzątając się nie zadaje. Sprzątając musiał myśleć, że musi przeżyć.
I tylko o tym. Widział radosnych ludzi, którzy pływali w basenie, który on posprzątał. Czyż to też nie dzieło? Sam nie potrafił się cieszyć, lubił jednak zgrywać mężczyznę, ale ta gra mu nie wychodziła. Świat z perspektywy basenu też jest światem. Wszyscy jesteśmy zagubieni… Czasem lepiej przemilczeć, czasem lepiej nie myśleć za wszystkich. Dostaje wypłatę. Szef — człowiek raczej z gatunku mało inteligentnych, robot, który widzi tylko kasę. Czy jest bardziej szczęśliwy ode mnie? Czy jest szczęśliwszy ode mnie?
Gazetę z wywiadem rozdawali za darmo. Nie przeczytał go, bał się — co Ona powiedziała? Że świat jest piękny, cudowny i lukrowy jak ciasteczka. Nie należała do takich osób. To wiedział. Gazeta zmoczyła się nieco brudnymi dłońmi. On czuł się szaraczkiem pośród dzikich zwierząt ludzi. Ani lepszy ani gorszy. Ukrywał się za taflą istnienia, ukrywał się za Bogiem — Bóg jest czasem niezłą przykrywką dla grzechów. Ale nie był z tym sam. Byli ateiści, wierzący, pośrodku… Ludzie jak produkty mijają nas. Za dużo myślał. Czasem lepiej nie myśleć. Tylko tego też nie potrafił. Konstrukcja jego mózgu była myśląca, ale nie wychodząca poza pewne horyzonty i schematy. Jakby nie umiał iść dalej. Jakby słowo transgresja* było mu obce. Nie lubił mówić o sobie. Po co się chwalić? Ludzie i tak cię zjedzą. Tylko ona chciała o nim wiedzieć dużo. Niepokoiło go to. A jednocześnie dawno nie był dla nikogo zagadką. Każdy inaczej unosi się na wodzie. Obserwował ludzi, którzy pływają. Wodę traktują jako formę relaksu. Zawsze po pracy chodził do sauny. Dlatego jego twarz wyglądała świeżo, jakby nigdy się nie męczył. Jakby nigdy nie pracował fizycznie. Jakby znał odpowiedź. Jedyną i prawdziwą. Czasem czuł zapach potraw mamy, ale jakby wolał zamknąć przeszłość na klucz i nigdy już jej nie otwierać. Jest tylko tu i teraz.
Mieszkał w typowo kawalerskim mieszkaniu. Przydałaby mu się służąca, a nie żona. Żona może być tylko służącą. Jedną z wielu jego wad było traktowanie ludzi jak przedmiotów. Kiedy byli mu potrzebni, pisał do nich. Kiedy nie byli — żył w swoim świecie, nieco nieschludnym. Miał swoje sacrum. Nie lubił zapraszać ludzi. Był niezbyt lojalny. Można za to winić jego tajemniczą przeszłość, jego rozwój. Czegoś mu w dzieciństwie zabrakło. Porządek i bałagan. Są kobiety, które nie chcą być służącymi, dlatego nie mówią o posprzątaniu. I taka była Kirania, jak na nią mówił. Imię jej zataił. Jej postać też. Zaprosił ją kilka razy do siebie. Nie wiedział po co, bo przecież drugi człowiek nie jest mu potrzebny. Miał dużą łazienkę z wanną. Używał AXE i perfum „Black Suede” z AVONU. Lubił stwarzać pozory człowieka schludnego, ale kiedy mieszka się samemu, nie chce się sprzątać. Łazienka jednak była czysta, zadbana. Kuchnia jak to w kuchni, bywało różnie. Często brudne naczynia stały, jakby prosiły się o umycie. A on nie miał kiedy. Ciągle tylko praca, sen. Modlitwa. Wracał i kładł się na swoim łóżku. Nad łóżkiem widniała rzeźba Jezusa Chrystusa. Spoglądał na niego co noc. Jezus jakby mówił do niego: Trochę pokory, synu! Ludzie to nie przedmioty! — Jego umysł był zbyt prosty, aby ogarnąć Kiranię. Kirania była mądrą kobietą sukcesu, nastawiona na pragnienie miłości, wielokrotnie bywała raniona. Postrzegał ją w sposób dziwny. Czemu do niego przyjechała? Była typem silnej kobiety, która czasem przy mężczyznach traciła grunt. Jakby stawali się oni dla niej ważni, choć wcale nie potrzebowała ich łaski, troski. Była dumna. Znała swoją wartość. Trochę go irytowała, a jednak miała mu pomóc przy pisaniu pracy. Sama przyznała, że jest mądra i naiwna. Zapytała go kiedyś, czy jest szczęśliwy tu i teraz?— Co za pytanie, odparł, że tak. Ma 30 lat, pracę, studia… Pracę, której nie cierpi, która kwalifikuje go do ludzi biednych. A Kiriana była panną z dobrego domu, nie dzieliła ludzi. To czyniło z niej postać naiwną. Miała w sobie jednak charyzmę.
Miał ogromny korytarz i dar manipulowania ludźmi. Ludzie skakaliby wokół niego, gdyby był szefem wielkiej korporacji. Potrafił wykorzystać ten urok i kiedy potrzebował, czarował Kirianę jak ją nazywał. Ale jej duma była silniejsza. Kiedy zamilkł — miarka się przebrała. Nie płakała z tego powodu, bał się ludzi. Nie płakała też, kiedy dał jej kosza. Za bardzo go analizowała, chciała się czegoś o nim dowiedzieć. Jakby chciał pokazać swoją siłę, moc. Życie płynęło mu jak za szkłem. Lubił mieć władzę, choćby tylko na chwilę. Wiedział, jak czarować kobiety, ale Kiriana choć sprawiała wrażenie niewinnej, też nim manipulowała, tylko że nie był tego świadomy. Jej wymagania spełniali mężczyźni raczej bogaci, usytuowani, którzy wiedzą czego chcą. On nie pasował do tych wymogów, mimo to postanowiła niczym wróżka z bajki lub złota rybka spełniać jego życzenia. Wiele ją to kosztowało, ale czego się nie robi, aby nie zajrzeć w głąb mężczyzn. Znała wielu. Lubiła zaglądać w ich wnętrza, analizować, usprawiedliwiać ich. Kiedy u niego była, wprowadziła miłą atmosferę, ale też nie wiedział, na ile to tylko gra. Dziś, kiedy młodzi ludzie się spotykają, grają przed sobą, zamiast po prostu być „sobą”. A oni odprawiają show, chcą pokazać, że nadają się do życia. Chcą pokazać, że są wyjątkowi. Jakby w akcie desperacji mówili: bierz mnie, proszę. Załóż ze mną rodzinę! — Z początku wydawało mu się, że Kirania też tak twierdzi. Jego umysł jednak nie wychodził poza horyzonty, prosty facet, proste potrzeby i chce mieć u swego boku nieskomplikowaną dziewczynę, która ulegnie mu i nie będzie mądrzejsza od niego. Kirania była piękna, młoda i zagadkowa, choć był przekonany, że się w nim zakochała. Zakochanie — tym najłatwiej manipulować. Zakochanie czyni z nas głupców. Tylko współcześni młodzi raczej na tym etapie kończą. Aby poprawić swoje ego, potem „dają kosza” i już. Wygrali los na loterii! Są sami, a przecież nie potrafią kochać. Założenie rodziny: Zawsze można zwalić na państwo, na inne przeszkody.
Tej nocy zmęczony wrócił z pracy. Zaskoczył go sms od niej: „Spokojnych snów”. Romantyzm czy naiwność, może wyższe poczucie empatii? Chyba nie tęsknoty? Nie odpisał, bo odpisując mógłby zrobić jej nadzieję. Jego problem polegał na tym, że nie wiedział, czego chce od życia. To był jedyny, stosowny argument. Wierzył w Boga, jednocześnie zaś nie potrafił zaufać kobiecie, ani też nawiązać z ludźmi bliższej komunikacji i pokochać jej, może powinien iść na księdza albo na mnicha? Jest tyle dróg, którą wybrać? Kiriana była ładna i fajna, ale za bardzo wierzyła w miłość, może dlatego była sama. Wierzyła w to, że w końcu ktoś ją pokocha. Jakby była towarem stojącym na półce, byłaby towarem najdroższym i bezcennym. Miała wiele atutów i pecha w miłości. Nie bała się życia — on tak. Nie znał siebie ani swoich potrzeb. Nie odczuwał potrzeby zaglądania. Nie odpisał. Wyobrażał sobie, jak siedzi wkurzona i ma ochotę go zabić. Mówi, że jest głupi i okrutny. Potem zamilkła. Nie, nie była typem kobiety narzucającej się. Wtedy przestała pisać. Nie zastanawiał się dlaczego i po co.
Pokolenie trzydziestolatków – zagubionych szuka pracy. Szuka życia. Tabletki szczęścia, zamiast po prostu żyć tu i teraz. Pracował na basenie, ale nie umiał pływać. Nauczyć się pływać, to nie lada sztuka. Być w harmonii z wodą, czuć jak woda i ty tworzycie całość i jedność. Pod wodą odkrywać siebie. Poczuć jak to jest, gdy zabraknie Ci tlenu. Jak to jest, gdy nie możesz już wypłynąć. Życie jest jak pływanie. Niekiedy płytkie, innym razem głębokie. Niekiedy jest odwieczną nauką, z której nigdy nie wyciągasz konsekwencji. Sztuka uczenia się na błędach.
Jego codzienność była nudna. Codziennie to samo. Ta sama praca, studia i religia. Próbował połączyć się w chaosie. Próbował się ogarnąć, ale czasem czuł, że jego mózg pewnych rzeczy nie przyjmował. Nie umiał z tym walczyć. Nie umiał pokonywać samego siebie, w czym Kirania była mistrzynią. Ona potrafiła walczyć ze swoimi słabościami. Nie odezwał się do niej, bo po co. „Jeszcze sobie zrobi nadzieje”, a robienie komuś nadziei jest gorsze niż nic nie robienie. Po co ją zaprosił. Zapytała go nawet, czy szuka służącej? — Nie była typem kobiety, która może być służącą.Zdecydowanie. Obserwował ludzi na basenie. Pływali, podrywali. Woda działała na ludzi, pobudzała im endorfiny. Chlapali się, zaczepiali. Interakcje. A jaka była interakcja jego ciała i jego duszy? Kulminacja. Może potrzebował kulminacji. Jakiejś siły. Nie lubił przyznawać się do swoich słabości. Miał w sobie jednak coś, co przyciągało Kiranię. Nie potrafiła mu tego odmówić. Ona też bała się mówić o swoich uczuciach, a zresztą… Czasem lepiej o nich nie mówić. Kirania też nosiła w sobie tajemnice. Jednak nie w tym tkwił problem.
Kiedy wracał do swojego sacrum, czuł samotność. Nie lubił przyznawać się do swojej pustki, do swojej niemożności i słabości. Najtrudniej jest walczyć. Nie był rycerzem na białym koniu. Ale był człowiekiem. Kiedy wracał, próbował medytować, modlić się, ale morzył go sen. Sen jest zawsze dobry po pracy. W jego głowie tliły się jego słabości. I wtedy Kirania znów się odezwała: Ludzkie słabości, ma je każdy z nas. Jeśli twoją słabością jest traktowanie ludzi jak przedmiotów — nie zgadzam się. Nie jestem przedmiotem i nie będę nim. Albo zaczniesz walczyć sam ze sobą albo nigdy się do ciebie nie odezwę. Bo wiesz, nie wierzę, że ludzie dla ciebie to przedmioty. Jeśli wierzyć nieświadomości… ale po co jej wierzyć? Zaufaj sobie, bo na pewno nie jesteś złym człowiekiem, tylko błądzisz. Ty błądzisz i ja też błądzę w tym świecie. Dlatego nie pozwól mi się tobą rozczarować. Nieważne czy będziesz dla mnie tylko, a może aż, przyjacielem. Życzę wszystkiego dobrego! — Po tym smsie nie był w stanie nic powiedzieć, a już tym bardziej odpisać. Kirania nigdy nie była przedmiotem. Była bożym dzieckiem, zagubioną owieczką, która pragnie miłości. Ten sms wmurował go w szarą rzeczywistość, codzienność. Jego jedyną transgresją były podróże, których tak nienawidził. A miłość — miłość też jest transgresją. Człowiek czuje się ważny i wyjątkowy. Miłość jest przekraczaniem granic, młodzi trzydziestolatkowie nie potrafią przekraczać tej granicy. Są tchórzami…bo miłość to akt odwagi i odpowiedzialności. Miłość to akt dojrzałości człowieka, kiedy przyrzeka: kocham na zawsze tylko Ciebie. Jesteś mój/moja. Nie był na tyle dojrzały, bo nie wiedział, co dalej z jego życiem. Nie wiedział, nie zastanawiał się, a jednak bolało go, że nie wie, co odpowiedzieć Kiranii. Nie wiedział, czy ma się na nią obrazić, zamilknąć czy odpisać? Jeśli tak, to co? Że jest zawzięta, za dobra, że… jest zbyt naiwna, że jej nie lubi, że nie znosi jej wad, nie znosi tego, że potrafi być taka dobra, a jednocześnie tak dać mu w kość. Nie cierpi jej tylko, nie może jej chwilowo tego powiedzieć. Nie wie, co miałby powiedzieć. Milczenie czasem jest najlepszą odpowiedzią, jedyną z możliwych. Milczenie — to może i najlepsze rozwiązanie.
Wrócił do domu. Znalazł tam wiersz. Kto go napisał? Przeczytał:
dziś nawet przez chwilę nie odczuwałam stanu zero
— dziś myślałam o tobie, bezwarunkowo
nieśmiało próbowałam odnaleźć się
zabrakło słów ale w czymś musiałam cię ująć
zaprawdę powiadam wam ale my słuchamy
już tylko siebie
równiny tańczą — patrz
— myślałam to wspomnienia
zabrakło słów aby wyjawić tajemnicę
poruszam się skąpa
— szukam filozofii w kochankach, którzy
wierzą w każdy dzień , nie planują samobójstwa
ale czekanie na to co i tak nastąpi
już nic nie zrobisz
coraz mniej języków
więcej nieodczytanych wersów 1
Po co ludzie piszą wiersze, poematy? Świat stracił swoje uczucia. Wyżarty z uczuć.
Zaczął się kolejny dzień, było w miarę pogodnie. Kolejny dzień, jeszcze nie deszczowy. Czas sprzątać basen. Dorosłe dzieci. W Opolu pogoda była jak zwykle. Jak każdego innego dnia, bo to był taki dzień jak każdy. W radio tymczasem leciał utwór Justyny Steczkowskiej, „Wracam do domu”. On wciąż nie miał domu, ale ciągle do niego wracał.
Kim był? Może był szejkersem, może kryptohomoseksualistą. Na pewno był człowiekiem, który nie pasował do dziesiejszych czasów. Może chciał zostać świętym? (W głębi serca wszyscy chcemy). Może nie potrzebował do szczęścia kobiet, może jeszcze nie spotkał tej jedynej. Może właśnie odsunął na bok kobietę swojego życia? Za fasadą swojego życia pełnego kultury i szlachetności ukrywał coś. Może znał tajemnicę Boga i dlatego przyciągał tak wielu ludzi wokół. Może przychodzili do niego bo szukali odpowiedzi. A może wciąż był małym chłopczykiem, który uczył się pływać- wciąż uczył- bo ciągle nie potrafił.
Autor: Anna Czyrska
Dla wszystkich trzydziestolatków, którzy szukają swej drogi, nieudolnie, niezdarnie. Nie doceniają tego, o czym się uczą.
*Problematyką transgresji i działań transgresyjnych w Polsce zajmuje się naukowo i rozwija ją psycholog Józef Kozielecki[1]. W ramach psychotransgresjonizmu formułuje koncepcje człowieka transgresyjnego, czyli człowieka wielowymiarowego, który posiada zdolność przekraczania granic materialnych, społecznych i symbolicznych. W koncepcji psychotransgresjonizmu duże znaczenie ma także kategoria celowości działań (działania intencjonalne), problem motywacji, kultury czy religii. Kozielecki poświęca wiele uwagi problemom takim jak sens życia, godność człowieka czy kwestie decyzjonizmu.
Inną badaczką tej tematyki jest Maria Janion – główna redaktorka i współautorka serii wydawniczej Transgresje[2].
1.Anna Czyrska „Zero” wiersz pt. „Oszczędzanie języka” str. 51, Warszawa 2009