PASJE
Rodzę się nowa…
Gorące, wilgotne powietrze uderza mnie w twarz. Siedzę na walizce, powoli rozglądam się, nie muszę się nigdzie spieszyć, nikt na mnie nie czeka, żaden autokar z biura podróży, żaden rezydent. Wylądowałam na Krabi, na południu Tajlandii, nawet najbliżsi nie wiedzą dokładnie gdzie jestem. O moim pobycie powiadomiłam tylko Ambasadę Polską w Bangkoku. Wyciągam z kieszeni bilet kupiony tylko w jedną stronę, wrzucam go do kosza, to symboliczne zamknięcie rozdziału, rozdziału mojego życia. Zostawiłam za sobą wszystko, zakończyłam pracę, małżeństwo rozsypało się jak domek z kart. Eleganckie ubrania i biżuterię wystawiłam w kontenerach. Teraz już nic mnie nie łączy z Polską, z domem.
Jestem skrajnie wyczerpana nie mam siły już więcej płakać, nie mam też ochoty rozmyślać co dalej. Wszędzie tylko popiół. Pustka w głowie, pustka w sercu, pustka w każdej komórce.
Lokalnym autobusem docieram do mojego miejsca pobytu, to niskobudżetowy resort położony w egzotycznym ogrodzie. Sympatyczna Tajka próbuje nawiązać ze mną relacje, pyta o rodzinę, męża. Odpowiadam zdawkowo, nie mam ochoty na rozmowę. Czekam na klucz, chcę być sama. Wynajęłam malutki pokój z łazienką, to teraz musi mi wystarczyć, w luksusowym domu już mieszkałam. Otwieram prawie pustą walizkę, wyciągam polską flagę, zawieszam ją przed wejściem, teraz to mój dom.
Idę pod prysznic, tego mi potrzeba najbardziej, innych marzeń już nie mam. Jestem jednak tak słaba, że nie mam siły stać. Siadam w kucki, woda spływa po moim ciele, nie wiem jednak, co jest bardziej gorące, woda czy płynące po policzkach łzy? Płacz zamienia się w gwałtowny szloch, z gardła wydobywa się przerażający wrzask, dłonią zakrywam usta. Amputowana dusza boli okrutnie, nie wiem jednak, że właśnie teraz rodzę się nowa…