HISTORIA
Zapomniane skarby – urbexowe odkrycia na Opolszczyźnie
Miasto Opole, jak i województwo opolskie, choć kojarzone głównie z muzyką i kulturą, skrywają w sobie również tajemnice i opuszczone miejsca, które czekają na odkrycie. Współczesna eksplozja zainteresowania eksploracją miejską, znaną jako urbex, stawia te zapomniane zakątki w centrum uwagi. Zatem zagłębmy się w nieznane zakamarki naszego regionu, które wciąż mają wiele do opowiedzenia.
Na Opolszczyźnie zlokalizowanych jest wiele ciekawych miejsc, których historia jest bardzo bogata, a stan zachowanego miejsca zapiera dech w piersiach. Te tereny posiadają bogatą architekturę obiektów przemysłowych i infrastrukturalnych, jednak nie wszystkie miejsca są wydobywane z ukrycia. Na terenie województwa znajduje się wiele pięknych budynków, które niestety są opuszczone i zaniedbane, jednak wnętrza pozostają pełne bogatej i ciekawej historii, których dzieje nie są wszystkim znane. Niezależnie od ich stanu, łączy je jedna istotna rzecz – bogata historia. To właśnie te wszystkie elementy przyciągają ludzi do takich miejsc.
Tajemniczy świat urbexu: pasja, odpowiedzialność i ryzyko
W województwie opolskim działa Stowarzyszenie Miłośników Turystyki Ekstremalnej (SMTE) – grupa pasjonatów, którzy są zupełnie od siebie różni, ale łączy ich jedna rzecz – miłość do urban exploringu. Świat urbexu łączy entuzjastów, którzy uwielbiają odwiedzać takie miejsca i chłonąć historię własnymi oczami, na podstawie własnych doświadczeń.
Jak mówią członkowie stowarzyszenia: „Przede wszystkim ciekawość i historia danego miejsca. Żadna książka, artykuł, encyklopedia nie dostarczy nam tylu bodźców, co zobaczenie, dotknięcie i zrobienie zdjęcia w opuszczonym miejscu, które nas urzeka. Chcemy poczuć klimat danego miejsca na własnej skórze. Taka przygoda daje nam nową perspektywę spojrzenia na historię obiektu. Często trafiamy na informacje, których nigdzie indziej nie znajdziemy. W wielkim skrócie, jest to dla nas bardzo osobiste obcowanie z historią.”
Zwiedzanie opuszczonych miejsc jest bardzo ekscytujące dla miłośników urbexów, jednak należy pamiętać, że sam fakt, iż budynek jest opuszczony, niezamieszkały, nie zawsze oznacza, że nie ma właściciela.
„Urbex to nie wandalizm, dbamy o to, by nie niszczyć i nie zabierać niczego ze sobą. Staramy się zostawić wszystko w nienaruszonym stanie. Musimy jednak pamiętać, że urbex jest uważany za nielegalny. Na każdym kroku można spotkać ochronę lub policję, która chroni dany obiekt. Dlatego warto podjąć próbę rozmowy z właścicielem obiektu i uzyskać pozwolenie na zwiedzanie” – mówi Patryk, jeden z członków SMTE. „Trzymamy się zasady: zabierz tylko zdjęcia, zostaw tylko ślady stóp. Z takich miejsc nie zabieramy ze sobą żadnej pamiątki, żadnej rzeczy. Nie dotykamy guzików, przełączników, nie odpalamy urządzeń, jeżeli są podpięte do energii zasilania”.
W sytuacji, gdy urbexiarze zostaną złapani na terenie, na którym nie mają prawa przebywać, mogą być pociągnięci do odpowiedzialności karnej. Obejmuje to zarówno zakłócanie spokoju domowego, jak i zniszczenie mienia czy kradzież. Ważne jest, aby pamiętać, że same działania urbexiarzy mogą być uznane za naruszenie prawa, nawet jeśli ich intencją nie jest wyrządzenie szkody.
Przygotowanie do urbexu wymaga myślenia i planowania, choć lista potrzebnych rzeczy jest często skromna, by unikać niepotrzebnego balastu. „Zabieramy ze sobą jak najmniej rzeczy, ale zarazem te najpotrzebniejsze. Wszystko zależy od konkretnego celu i czasu eksploracji. Informujemy bliskie osoby gdzie się wybieramy, na wypadek kłopotów. Latarka, baterie, rękawiczki ochronne (które zabezpieczą nasze palce przed szkłem lub innymi ostrymi elementami), buty z grubą podeszwą, wygodny strój, apteczka, woda i jedzenie to podstawy każdego wyjazdu. I oczywiście aparat bądź kamera GoPro, dzięki której możemy nagrywać i publikować materiały na platformie YouTube dla amatorów miejsc, które odwiedzamy.” – mówi jeden z członków SMTE.
Urbex to nie tylko przygoda, ale także ryzyko. Każda eksploracja wymaga ostrożności, planowania i gotowości na nieprzewidziane sytuacje. Musimy zachować spokój i mieć na uwadze, że każdy krok może być niebezpieczny dla naszego zdrowia i życia. Nigdy nie wiemy, co zobaczymy i czego możemy się spodziewać. Dlatego musimy być przygotowani na każdą ewentualność. Kluczowym elementem jest umiejętność panowania nad własnym strachem. Nie wolno pozwolić, aby zdominował nas w żadnym momencie, ponieważ może to zdecydować o całym przebiegu sytuacji.
„Chodzenie w pojedynkę jest bardzo ryzykowne. Gdy coś się stanie, a nie mamy zasięgu lub nikogo w pobliżu, samodzielna ewakuacja może być trudna. Zdarzały się tragiczne przypadki, jak choćby historia mężczyzny, który eksplorował bunkier głęboko pod ziemią. Gdy w jego latarce wyczerpały się baterie, znalazł się w zupełnych ciemnościach. Otaczające go niebezpieczne przeszkody sprawiły, że odniósł liczne obrażenia. Tragicznym finałem był upadek z pięciometrowej platformy w poszukiwaniu wyjścia. To smutne zdarzenie podkreśla wagę eksploracji z towarzyszem, aby mieć wsparcie w razie nieprzewidzianych sytuacji.” – opowiada Patryk z grupy SMTE.
Zapomniane opolskie skarby: urbexowe odkrycia
Rozmawiając z jednym z członków Stowarzyszenia Miłośników Turystyki Ekstremalnej, dowiedzieliśmy się o jednym z najciekawszych miejsc, które odwiedził. Mowa o systemie stworzonym przez Niemców w latach 1934-1944 roku w celu ochrony wschodniej granicy Rzeszy, czyli tak zwane MRU (Międzyrzecki Rejon Umocniony). Historia MRU zaczyna się w 1927, kiedy Niemcy rozpoczęli przygotowania do umocnienia wschodniej granicy, mimo zakazowi wynikającego z traktatu wersalskiego. Budowa przebiegała etapami, jednak nigdy nie została ukończona. Chodząc po opuszczonym obiekcie natkniemy się na niemieckie napisy nad drzwiami ale również i te polskie. MRU to system połączonych podziemnymi korytarzami panzerwerków. Korytarze osiągają ponad 32 km długości, a ich głębokość może sięgać do 50 metrów. Aby wejść do podziemi musieliśmy przeciskać się przez przeróżne szczeliny. Niektóre korytarze są zalane. W MRU możemy spotkać wielu zwiedzających. Zaskakujące jest to, że w MRU znajduje się dworzec kolejowy, a w podziemiach jeździła kolejka elektryczna, ponieważ taka nie wydziela dymu, który mógłby być szkodliwy dla ludzi. W MRU od wielu lat funkcjonuje grawitacyjna wentylacja. System MRU jest ogromny i aby go zwiedzić potrzeba wielu godzin lub dni. Dużo elementów stalowych zostało zachowanych. Obecnie część obiektów jest udostępnionych do zwiedzania. Największą atrakcję stanowi kompleks podziemny.
Miejsc stworzonych pod urbex na terenie Opolszczyzny jest mnóstwo: od schronów aż po zamki, pałace, bunkry, opuszczone wsie, fabryki. Jednak nasi śmiałkowie zazwyczaj nie opisują dokładnie tych miejsc. Powód? Chcą chronić te miejsca przed dewastacją. Są to piękne pozostałości budynków lub w pełni zachowane obiekty, które ukazują nam fragment historii regionu. Urbexiarze, gdy nagrywają filmiki, nie ujawniają lokalizacji, aby chronić je przed zniszczeniem. Aby przybliżyć historię takich miejsc, opiszę kilka z nich.
Dramatyczna historia Pałacu w Turawie: sierociniec w ogniu
Nieopodal serca stolicy Polskiej Piosenki leży wioska Turawa otoczona pięknym Jeziorem Turawskim. To właśnie w tej wiosce znajduje się jej skarb pałac w Turawie który wiele razy zmieniał swoje przeznaczenie. W połowie XVIII wieku pałac został wzniesiony jako zameczek myśliwski przez Książąt Opolskich. Przez lata przechodził z rąk do rąk, aż w 1730 roku prawa do pałacyku nabył Martin Scholz von Loewnckron, który rozpoczął budowę zamku w jego obecnym kształcie.
Prace kontynuowane były przez kolejne pokolenia, dzięki czemu powstała m.in. kaplica z wieżą zwieńczoną hełmem gruntowym z dzwonem. W 1761 roku powstały północne skrzydło oraz brama wjazdowa. Po niemal stu latach w 1847 roku, ówczesny właściciel posiadłości hrabia von Garnier przystąpił do kolejnych remontów w już nieco zniszczonym i zaniedbanym pałacu.
Po kolejnych 90 latach rodzina von Garnier przekazała pałac na potrzeby sierocińca. Jego działalność rozpoczęła się po II Wojnie Światowej. W latach 1964-1965 pałac został wyremontowany, aby dostosować go do potrzeb dzieci. Przez pewien czas mieścił się tam Urząd Gminy. Niestety, pałac dwukrotnie uległ pożarom: w 2011 roku wybuchł pierwszy z nich, po którym go sprzedano, a niespełna 3 lata później spłonął jego dach i poddasze. Chociaż planowano przekształcić pałac w obiekt hotelowo-konferencyjny niestety postępu w remontowych nie widać do dziś. Obecnie nasi śmiałkowie urbexowi mogą podziwiać zachowaną do dziś neorokokową salę balową ze złoconymi rzeźbionymi dębowymi drzwiami, renesansowy kredens, neorokokowe murowane kominki, szafy biblioteczne wypełnione wieloma książkami w stylu barokowym, zdobione ściany, bogato zdobione piece kaflowe, stiuki w sali kredensowej.
Ciekawostką jest to że pałac z lotu ptaka przypomina kształtem literę “C”. Elewacje pałacu zachowały się w dobrym stanie posiadają wiele detali z z różnych stylów architektonicznych, charakterystycznych dla epok, w których pałac powstawał. Nie wszyscy jednak szanują ten zabytek – wchodząc do pałacu dziś natkniemy się na zniszczone perełki, które jeszcze przed 3 latami były w dobrym stanie.
Piękno i historia wsi Klucznik
W województwie opolskim jedną z najbardziej intrygujących opuszczonych miejscowości jest nieistniejąca już wieś Klucznik, położona na terenie Łambinowic. Jest to miejsce, którego historia porusza i daje do myślenia. Na losy Klucznika ogromny wpływ miały działania wojskowe i utworzenie poligonu wojskowego w sąsiedztwie wsi. Klucznik był bogatą wsią jak na tamte czasy. Obecność wojska i obozu była postrzegana jako zagrożenie dla mieszkańców okolicznych miejscowości, w tym również dla Klucznika. Przed II Wojną Światową, w obozie w Łambinowicach osadzono kilka tysięcy jeńców, z których wielu zostało pochowanych w masowych grobach właśnie na terenie Klucznika. Po wojnie wieś została ponownie zasiedlona, jednak mieszkańcy nie pozostali tam na długo. Wieś rozebrano, a jej historia oficjalnie kończy się w 1955 roku. Od tamtej pory funkcjonował tam jedynie poligon, który w 2003 roku został opuszczony przez ostatniego żołnierza.
Wieś słynie również z legend o skrzatach. Skrzaty mieszkały w lesie i tak jak susły kopały podziemne korytarze. Legenda głosi o o myśliwym, który polował w okolicy wsi, jednak przypadkowo postrzelił jednego ze skrzatów. W odpowiedzi pozostałe skrzaty postanowiły się zemścić, nieustannie płosząc myśliwemu zwierzynę i doprowadzając w końcu do jego samobójstwa. Według przekazów popełnił on samobójstwo w okolicach cmentarza, gdzie rzekomo straszy do dziś.
Jest jednak i bardziej optymistyczna legenda, według której skrzaty zaprzyjaźniły się z mieszkańcami wsi. Gdy jednak pojawiło się wojsko, skrzaty były zmuszone opuścić Klucznik. Odchodząc z wioski przepowiedziały mieszkańcom, że oni również będą zmuszeni opuścić wioskę. Jak powiedziały, tak w krótkim czasie się stało.
Zwiedzając Klucznika warto zwrócić uwagę na doskonale zachowaną stajnię. Kostka brukowa jest tak solidnie ułożona, że przetrwała do dziś. Na każdym kroku spotkamy drzewa bzu, które w okresie wiosenno-letnim nadają miejscu wyjątkowego uroku. Pozostałości po budynkach wskazują, że wieś miała gęstą zabudowę. Chociaż Klucznik przestał istnieć, jego historia wciąż żyje, przypominając o tragicznych wydarzeniach z przeszłości. Miejsce to przyciąga zarówno turystów, jak i badaczy z całego świata.
Tajemnice podziemnego Opola: legenda i rzeczywistość
Czy istnieje podziemne Opole? Dla niektórych to tylko miejska legenda, jednak osoby, które po II Wojnie Światowej zostały lub osiedliły się w Opolu, opowiadały o podziemnych korytarzach, które ciągnęły się od dworca aż do poczty. Podobno wszystkie ważne instytucje Opola były połączone podziemnymi korytarzami. Jedynym dowodem na istnienie podziemnych korytarzy były słowa świadków, a dokumentów na ten temat było niewiele. Korytarz, który prowadził do dawnego budynku kolei, w którym obecnie znajduje się komenda wojewódzka policji ma bardzo dobrze rozbudowany system piwnic, a jedno z wejść znajdujących się w piwnicach prowadzić do korytarzy podziemnych. Dopiero podczas przebudowy dworca w Opolu w 2020 roku robotnicy natrafili na schron, konstrukcji wykonanej po II Wojnie Światowej, który prowadzi dalej do podziemnych korytarzy.
******
Urbex, czyli eksploracja i fotografowanie opuszczonych i niedostępnych miejsc, takich jak fabryki, szpitale czy właśnie takie wsie, jest popularne nie tylko na Opolszczyźnie, ale i w całej Polsce. Mimo, iż odkrywanie takich miejsc jest ekscytujące, trzeba mieć na uwadze, że nie zawsze jest to legalne. Lokalni entuzjaści z SMTE podkreślają, jak ważny jest szacunek do takich miejsc oraz dbałość o to, by nie zostawiać po sobie śladu. Urbex to nie tylko pasja, to doświadczanie historii i atmosfery w wyjątkowy sposób. Ważne jest jednak, by do urbexu podchodzić z rozwagą, pamiętać o bezpieczeństwie i szacunku dla miejsc, która mają w sobie wiele tajemnic i historii.
Opracowała: Paulina Dylka
Studentka III roku kierunku Media i Komunikacja w Biznesie
Uniwersytet WSB Merito Opole
Kierunek Media i Komunikacja w Biznesie na Uniwersytecie WSB Merito Opole ma charakter interdyscyplinarny. Oferuje studentom możliwość poznania świata sztucznej inteligencji oraz jej praktycznych zastosowań w komunikacji i biznesie. Program obejmuje zgłębianie AI, w tym wykorzystania chatbotów i wtyczek do automatyzacji procesów. Za pośrednictwem narzędzi do analizy danych studenci odkryją kulisy działań w mediach społecznościowych, nauczą się dostosowywać strategie i identyfikować najbardziej angażujące treści. Nacisk kładziony jest też na sztukę przekazu prasowego, stylistykę dziennikarską, kreatywny copywriting. Studia na tym kierunku zapewniają również wiedzę na temat neurokomunikacji, komunikacji wizerunkowej, integracji z nowoczesnymi technologiami oraz budowania silnych marek i wizerunków. Studenci będą mieli okazję do uczestnictwa w warsztatach z mikrofonem i kamerą, a także w wizytach studyjnych w radiu i telewizji, gdzie zgłębią tajniki pracy z najnowszymi narzędziami i aplikacjami. Program przygotowuje do roli lidera w świecie mediów i PR.